Autor: Aneta
Jadowska
Wydawnictwo: SQN
Imaginato
Rok wydania: 2016
Ilość stron: 314
„Czasami koszmary
mają imię.”
Z Dzielnicy Cudów, części miasta Wars, która w wyniku magicznych zawirowań sprzed
ponad sześćdziesięciu laty utknęła w latach 30 – tych XX w., zostaje
porwana jedna z piosenkarek pewnego renomowanego klubu o wdzięcznej nazwie "Pozytywka". Sprawę
usiłuje rozwiązać Nikita. Trop bardzo szybko zaprowadzi ja tam,
gdzie nigdy nie chciałaby się znaleźć... Tyle mniej więcej
odnośnie fabuły mówi nam napis na tylnej stronie okładki. Jednak
jest to tylko niewielki ułamek tego, co dzieje się w książce, a
dzieje się dużo.
Akcja toczy się w
Warsie oraz w małej części w Sawie – dwóch alternatywnych
miastach (będących odpowiednikiem realnej Warszawy) przedzielonych
rzeką, które w wyniku wyładowań magicznych zostały niejako
zniszczone i pozbawione bezpieczeństwa, a normalne, spokojne życie
okazało się być w nich niemożliwe. Wars stał się miastem mrocznym,
gdzie „poza awanturą i śmiercią nic nie przychodziło łatwo”.
Jeszcze gorsza sytuacja ma miejsce w Sawie, którą teraz zamieszkują
przerażające potwory, zdolne do najpodlejszych rzeczy. Ludzie
którzy zapuszczają się w te rejony albo są niespełna rozumu, albo
chcą już pożegnać się z życiem, albo wystarczająca suma
pieniędzy zdołała ich przekonać o zasadności udania się w te
okolice...
Główną bohaterką
jest wspomniana Nikita – zabójczyni na zlecenie pracująca dla organizacji
kierowanej przez swoją matkę. Jest tajemniczą osobą, która bardzo
chroni swą prywatność (nawet prawdziwe imię). Ma swoje
demony i makabryczną wręcz przeszłość, z którymi stara się
walczyć. Kiedy w pracy zostaje jej narzucony partner, z którym ma
współpracować, nie jest z tego faktu zadowolona. Nikita ma bardzo
silny charakter, taka twarda babka z niej, jednakże dla osób,
które są jej w jakiś sposób bliskie, potrafi zdobyć się na
wiele. Z tego też powodu postanawia odnaleźć zaginioną
piosenkarkę i nawet dość szybko wpada na jej trop. Jednocześnie
ma dosyć specyficzne (dość sarkastyczne) poczucie humoru, o czym może świadczyć np. zdanie "Przygarnęłam przybłędę i pracowałam za darmo. Duch mojej matki popełnia właśnie seppuku ze wstydu, że wychowała taką naiwniaczkę." Poza
pracą Nikita koncentruje się głównie na tym, aby nikt nie poznał tajemnicy,
jaką w sobie skrywa. Spodobała mi się relacja, jaka ją połączyła
z Robinem, jej partnerem. Na początku go nie akceptowała jako kogoś
jej narzuconego, i traktowała jak wroga. Potem zaczęła się do
niego przekonywać, co nie przeszkadzało jej podśmiewywać się z
niego. Zaczęła go doceniać dopiero wtedy, kiedy przekonała się o
jego lojalności i dostrzegła podobieństwa, jakie są między nimi (np.
każde z nich miało swój sekret, którym nie chciało się dzielić
i dysponowało magią, którą nie lubiło się chwalić). Być może
teraz fani Anety Jadowskiej rzucą mnie lwom na pożarcie, ale ta
dwójka przypomina mi nieco Joannę Chyłkę i Zordona - bohaterów
stworzonych przez Remigiusza Mroza (jednakże tylko z pierwszego tomu
serii, tj. „Kasacji”) – przez ich zadziorną relację czy
ukrywanie swoich tajemnic.
Mam mieszane
odczucia co do „Dziewczyny z Dzielnicy Cudów”. Z jednej
strony nie podoba mi się początek (który jest de facto
streszczeniem życiorysu Nikity i ciągnie się niemiłosiernie) oraz
nieustanne nawiązania do zła, jakiego doświadczyła ona od
rodziców, trudnego dzieciństwa, zerwanej relacji z przyjaciółką
czy też własnej orientacji seksualnej. Autorka raczy nas również
ciągłymi wyjaśnieniami tych samych rzeczy, wydarzeń z przeszłości
oraz zjawisk. Naprawdę, kiedy po raz kolejny czytałam, jakie
konsekwencje może mieć tzw. czkawka, miałam ochotę odrzucić od
siebie książkę. Moim zdaniem takie zabiegi były niepotrzebne i po
części odebrały książce jej urok.
Jednakże nie jest
tak, że ta książka jest do gruntu zła. Zawiera w sobie także i
fajne rzeczy. Do gustu szczególnie przypadły mi plastyczne opisy
Warsa i Sawy, sprawiające wrażenie, jakby miasta te żyły własnym
życiem, niezależnym od bohaterów. To prawda, są one mroczne, ale
opisane z wyczuciem, tak że ten mrok nie wydaje się jakiś sztuczny
i nie razi. Poza tym, jak przebrnie się przez początek książki,
później czyta się ją z przyjemnością, zwłaszcza że akcja
przyspiesza i na każdej stronie dzieje się coś ciekawego. Wielki plus dla
Anety Jadowskiej za to, że w wiarygodny sposób stworzyła od
podstaw świat, w którym toczy się akcja. Swego rodzaju smaczkiem
dla fanów jej twórczości może być również fakt, że w
„Dziewczynie...” pojawia się dosyć często (tzn. główna
bohaterka często ją wspomina) postać Dory Wilk, znanej z serii jej
poświęconej. Nie spotkamy się tu jednak zdradzaniem fabuły tamtej
serii – ja przynajmniej czegoś takiego nie dostrzegłam.
Podsumowując – w
książce znajdziemy następujące słowa „Każdy ma jakiś
talent”. Być może autorka nie popisała się w tym przypadku
pięknym, literackim językiem (choć z drugiej strony podejrzewam,
że gdyby on się pojawił, mogłoby się okazać, że po prostu nie
pasuje do opowiedzianej przez nią historii) oraz nie ustrzegła się
błędów w postaci m. in. licznych powtórzeń i wyjaśnień tego
samego, to jednak w „Dziewczynie z Dzielnicy Cudów” pokazała
talent do snucia wciągających opowieści. Z ochotą sięgnę po
drugi tom, gdyż zakończenie pierwszego daje nadzieję ciekawie
rozwinięcie akcji w dalszych częściach przygód o Nikicie.
*******************************
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz