piątek, 29 września 2017

„LALKA” – o tym, jak różnorodna może by treść jednej książki

Autor: Bolesław Prus
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2015
Ilość stron 860


Pierwszy odcinek "Lalki", jaki 130 lat temu ukazał się w "Kurierze Codziennym".


Bywają wielkie zbrodnie na świecie, 
ale chyba największą jest zabić miłość”





29 września 1887 r. (a więc równe 130 lat temu) w „Kurierze Codziennym” ukazał się pierwszy odcinek „Lalki” Bolesława Prusa. Odnoszę wrażenie, że stosunkowo niewiele osób wie, że powieść ta była początkowo wydawana w odcinkach w czasopiśmie, a dopiero z czasem ukazała się w formie książkowej. Tak więc dzisiejszy dzień możemy uznać za swego rodzaju kolejną rocznicę „narodzin” tej powieści.

Lalka” jest książką monumentalną, wyjątkową, choć przez wielu niedocenianą. Nie bez znaczenia jest to, że sporą cegiełkę dołożyło umieszczenie jej w kanonie lektur szkolnych, kiedy to uczniowie wraz z nauczycielami nie dysponują tak dużą ilością czasu, aby w pełni móc się nad nią pochylić nad jej obszerną przecież treści. Z konieczności podchodzą przez to do niej podchodzić wybiórczo, co z kolei prowadzi do jej powierzchownego zrozumienia.

Powieść ta początkowo miała nosić zupełnie inny tytuł, a mianowicie „Trzy pokolenia”. Odwoływać miał się do trzech pokoleń, których poglądy i zachowania były reprezentowane przez Rzeckiego (pokolenie romantyków, dawnych idealistów), Wokulskiego (tzw. pokolenie przejściowe pomiędzy romantyzmem a pozytywizmem) oraz Ochockiego (pokolenie pozytywistów, entuzjastów nauki). Sam Bolesław Prus twierdził, że tytuł „Lalka” był w zasadzie przypadkowy i odnosił się      m. in. do przeczytanej przez niego notatki o procesie młodej kobiety oskarżonej o kradzież lalki, która ostatecznie została oczyszczona z zarzutów (historia ta znalazła potem swoje odzwierciedlenie w książce). Notatka ta miała podsunąć autorowi ostateczny zarys powieści, dlatego też zdecydował się on na taki tytuł, który nawiązywałby do tamtego procesu. Ja osobiście uważam, że tytuł można odnieść także do dwójki głównych bohaterów: Izabeli Łęckiej i Stanisława Wokulskiego, aczkolwiek nie było to zapewne zamierzeniem autora. Łęcka jest dla mnie typową lalką, nie mającą własnego zdania, dla której liczy się tylko wygoda oraz to, aby odpowiednio pokazać się w towarzystwie. Nie ma w niej żadnych głębszych uczuć, w czym jest podobna do tej zabawki. Natomiast Wokulski przez bardzo długi czas pozostaje bezwolny wobec niej, daje jej się manipulować i prowadzić, tak jak dziewczynki prowadzą swoje lalki.

Stanisław Wokulski w sumie nigdy nie został w pełni zaakceptowany przez jakąkolwiek społeczność. Środowisko kupców odrzucało go, ponieważ chciał wejść w towarzystwo szlacheckie. Uważali, że pcha się na tzw. salony, a nimi samymi pogardza. Natomiast szlachta nie chciała go wśród siebie, ponieważ uważała że jako kupiec niegodny jest tego, aby bywać wśród nich. Akceptowali jego istnienie jedynie wtedy, gdy czegoś od niego chcieli. Wokulski był człowiekiem dwóch idei, które w nim ciągle się spierały – z jednej strony idealista i romantyk, a z drugiej przedsiębiorczy kupiec, stanowczy w prowadzonych przez siebie interesach (szkoda, że tylko w nich). Przez nieustanne ścieranie się ze sobą tych idei długo nie mógł zaznać spokoju wewnętrznego. Największą wadą Wokulskiego moim zdaniem było to, że kochał Izabelę za bardzo i był bezkrytyczny wobec niej. Przez bardzo długi czas brakowało mu zdrowego rozsądku jeśli chodzi o miłość do tej kobiety. Miewał co prawda swego rodzaju przebłyski, w których zdawał sobie sprawę z tego, że uczucie to go niszczy wewnętrznie, ale i tak potem lgnął do Łęckiej jak przysłowiowa ćma do lampy. Dla mnie postać ta jest doskonałym przykładem na to, aby odejść od toksycznej i niszczącej relacji, dopóki nie jest jeszcze za późno. Czy Wokulskiemu to się udało, tego do końca nie wiemy z uwagi na otwarte zakończenie „Lalki”, ale lubię wierzyć w to, że jednak tak się stało.

Jeżeli chodzi o postać Izabeli Łęckiej, to pierwszym, co mi przychodzi do głowy jest cytat z „Psów” w reżyserii Władysława Pasikowskiego - „(...) bo to zła kobieta była”. W istocie Izabela była złą kobietą, do tego jeszcze niepospolicie głupią, choć sama o sobie myślała jak najlepiej. Trwoniła swoje uczucia na błahostki, bezwartościowe szkiełka. Ludzi stojących niżej od niej uważała za gorszych, którzy zostali powołani do życia jedynie po to, aby uprzyjemnić życie jej samej oraz sfery, do której należała. Liczyły się dla niej ładne suknie, odpowiednie towarzystwo i bywanie w nim. Doskonale ilustruje to m. in. cytat: „Gdyby ktoś ją szczerze zapytał: czym jest świat, a czym ona sama?, niezawodnie odpowiedziałaby, że świat jest zaczarowanym ogrodem, napełnionym czarodziejskimi zamkami, a ona – boginią czy nimfą uwięzioną w formy cielesne. (…) Poza tym czarodziejskim był jeszcze inny świat – zwyczajny. (…) I mówiła sobie, że tamten świat, choć niższy, jest ładny (…). Stamtąd pochodzi jej wierny Mikołaj i Anusia, tam robią rzeźbione fotele, porcelanę kryształy i firanki, tam rodzą się froterzy, tapicerowie, ogrodnicy i panny szyjące suknie. (…) Zdawało jej się, że cały świat jest dla niej, a ona po to, ażeby się bawić.” Widzimy więc wyraźnie, że Izabela Łęcka była egoistką i egocentryczką, nie liczącą się z uczuciami innych osób. Ważni dla niej byli o tyle, o ile spełniali jej kaprysy i zajmowali odpowiednio wysoką pozycję w towarzystwie. Szczerze cie cierpię tej postaci. Wstyd się przyznać, ale czułam mściwą satysfakcję czytając o tym, jak zakończyły się jej losy.

Moim ulubionym bohaterem „Lalki” jest natomiast Ignacy Rzecki, subiekt w sklepie należącym do Wokulskiego. To dobra i ciepła postać, choć momentami zbyt zapatrzona w przeszłość i trochę naiwna. Prowadził pamiętnik (tzw. Pamiętnik starego subiekta), w którym w interesujący sposób opisywał swoje spostrzeżenia odnośnie Wokulskiego i jego przeszłości – były one cenne dla powieści (jako jedyne źródło dawnych losów Stanisława), momentami urocze, ale też i naiwne. Dotykał w nim również wielu innych kwestii, jak np. początki swojej pracy w sklepie Minclów, procesy polityczne zachodzące w II poł. XIX w. czy też powstanie węgierskie lub ród Bonaparte. Ignacy Rzecki był według mnie podobny do nakręcanych przez siebie zabawek – gdy zabrakło w jego życiu sklepu jako siły napędowej, gdy był spychany w jego życiu na dalszy plan i kontrolowany, po prostu zgasł.

Lalka” zaskakuje swoją wielowątkowością. Utwór ma wiele płaszczyzn, z które odkrywamy w miarę lektury. Bohaterowie są tutaj wyraziście ukazani, nawet ci drugoplanowi. I tak Łęcki (ojciec Izabeli) ukazany jest jako zadufany w sobie arystokrata, Książę jako osoba lubiąca działać wyłącznie cudzymi rękami, zaś Helena Stawska jako ciepła i uczciwa kobieta (całkowite przeciwieństwo Izabeli). Swoistym smaczkiem II planu jest grupa studentów mieszkająca w kamienicy kupionej przez Wokulskiego. Boje, jakie toczyli z baronową Krzeszowską nieraz doprowadzały mnie do wybuchów niekontrolowanego śmiechu. Mogłoby się wydawać, że są psotnymi hultajami, jednak poważnie patrzyli na życie i mieli słuszne moim zdaniem zarzuty do społeczeństwa, w którym przyszło im żyć („Społeczeństwo, jeżeli (…) każe mi się uczyć i zdawać kilkanaście egzaminów, zobowiązało się tym samym, że mi da pracę ubezpieczającą mój byt... Tymczasem albo nie daje mi pracy, albo oszukuje mnie na wynagrodzeniu.”).

Bardzo podobał mi się ciekawy, niezwykle plastyczny opis ówczesnej Warszawy. Czytając dotyczące tego poszczególne fragmenty książki miałam wrażenie, jakbym tam wtedy była (zwłaszcza że znam te okolice „współcześnie”). Do gustu przypadło mi również otwarte zakończenie, z którego wcale nie wynika, jak zakończyły się losy Wokulskiego i możemy się tego jedynie domyślać. Zwolennicy takiej czy innej wersji mogą zinterpretować owo zakończenie wedle własnych domysłów.

Lalkę” Bolesława Prusa poleciłabym przede wszystkim osobom lubiącym ciekawe powieści obyczajowe dziejące się w dawnych czasach, które poruszają także poważne tematy oraz szeroko ukazują opisywaną rzeczywistość. Ja przeczytałam ją już dwukrotnie. Pierwszy raz w szkole (jako lekturę), drugi natomiast pod koniec ubiegłego roku. Po ponownej lekturze doszłam do wniosku, że zupełnie ją inaczej ją odebrałam niż kilkanaście lat wcześniej, choć i wtedy mi się podobała. Jednakże w tamtym czasie nie miałam po prostu czasu, aby poświęcić jej wystarczająco dużo uwagi. Nie zastanawiałam się przez to za bardzo nad jej treścią, choć oczywiście przeczytałam ją w całości. Odebrałam ją wtedy jaką miłą powiastkę obyczajową, która ma monstrualne rozmiary. Dziś ze wstydem biję się w piersi. Dopiero przy ponownym czytaniu zobaczyłam, jak wiele rzeczy i kontekstu mi wtedy umknęło. Z pewnością nie raz sięgnę jeszcze po „Lalkę”. Dla mnie stałą się ona powieścią, do której można wracać niezliczoną ilość razy, a i tak zawsze coś ciekawego się w niej znajdzie – coś, co umknęło uwadze podczas wcześniejszych lektur.|



******
Zdjęcie znalazłam na Facebook'u, na stronie wydarzenia
"Czytamy "Lalkę" od 130 lat!" .



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz