Autor: Jarosław
Rybski
Wydawnictwo: SQN
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 379
„Kiedy
mijała gąszcz rododendronów, zauważyła coś dziwnego. Ktoś
podrzucił, albo zgubił skórzaną teczkę zapinaną na dwie klamry.
Podeszła bliżej i dostrzegła wystającą z krzaka nogę. Nogę w
męskim bucie, brunatnej skarpetce, z podciągniętą do połowy
łydki nogawką. „Ach, te pijaki” - pomyślała odruchowo, bo
dość często widywało się zapóźnionych balowiczów, którzy
ucinali sobie drzemkę pod chmurką. Kiedy przyjrzała się
dokładniej nodze, spostrzegła, że jest nienaturalnie sina.
Odskoczyła. Nie może być. Rozgarnęła gałęzie i zamarła.”
Każdy czytelnik
wie, że dobry kryminał musi mieć dobrze skonstruowaną intrygę i
nie może zbyt szybko odkrywać wszystkich kart. Wbrew pozorom
niełatwo jest stworzyć coś takiego. Skomponować retrokryminał
jest jeszcze ciężej, gdyż poza linią fabularną autor musi zadbać
o to, aby umiejscowienie jej w danym okresie czasu było wiarygodne
oraz zrozumiałe i atrakcyjne dla czytelnika. Do „Warkotu”
Jarosława Rybskiego zachęciło mnie umiejscowienie akcji we
wczesnych latach 50 – tych. Ciekawa byłam, jak autor poradził
sobie pisząc powieść dziejącą się w czasie, kiedy powojenny
Wrocław budził się do życia w komunistycznej rzeczywistości.
Niestety książka nie chwyciła mnie za serce.
Funkcjonariusze
milicji bezskutecznie starają się złapać seryjnego mordercę,
który swoje ofiary całkowicie pozbawia krwi. Po mieście roznosi
się pogłoska, że ma z tym jakiś związek czarna pobieda krążąca
ulicami Wrocławia. Dodatkowo pewno tajemnicze zgromadzenie poszukuje
relikwii zaginionej w czasie wojny, lecz bynajmniej nie robi tego w
dobrych zamiarach. Z biegiem czasu okazuje że obie te sprawy łączą
się ze sobą. Rozwiązać je próbuje grupa złożona z milicjanta,
dziwnego, bo sprawiedliwego, a także z wygadanego majstra z drukarni
i zapatrzonego początkowo w idee komunizmu studenta. Czy uda im się
powstrzymać w porę morderców i ocalić tym samym życie
mieszkańcom miasta? Jaki udział ma w tym pewien nietuzinkowy
starzec? O tym czytelnicy przekonają się podczas lektury.
Akcja powieści
przeplatana jest opisami życia w powojennym Wrocławiu. Według mnie
są to fragmenty zbyt obszerne i do tego przeładowane informacjami.
Gdyby były nieco mniej drobiazgowe, z pewnością pasjonowałyby
czytających, a tak niestety nużą i sprawiają, że niekiedy
czytelnik gubi się w akcji. Podobna rzecz występowała np. u
Henryka Sienkiewicza, który rozwlekłym opisywaniem m.in. przyrody
skutecznie zniechęcił do siebie setki czytelników, zwłaszcza
wśród uczniów. Nie o takie „wzorowanie” się na klasyce
autorowi zapewne chodziło, niemniej taki efekt uzyskał. To tak jak
z np. z czekoladą – niejednemu ona bardzo smakuje, jednakże
spożywana w nadmiarze powoduje potężną niestrawność.
Bohaterowie książki
Jarosława Rybskiego pochodzą z różnych grup społecznych (mamy tu
m.in. studenta, milicjanta czy majstra), jednakże żaden z nich nie
posiada cech, które by go wyróżniały. Do tego zbyt łatwo
momentami za pewnik uznają oni występowanie zjawisk nie dających
się racjonalnie wyjaśnić. Język, jakimi oni się posługują nie
pasuje z kolei do czasu, w jakim przyszło im żyć. Dialogi
pomiędzy nimi są miejscami wręcz infantylne i drętwe. Czytając
„Warkot” miałam ponadto wrażenie, że część fantasy została
potraktowana po macoszemu – jakby pisarz nie do końca mógł się
zdecydować, czy u niektórych postaci działa magia, czy tylko siła
sugestii, więc raz pokazywał jedno, a raz drugie.
Podsumowując –
autor niewątpliwie wykonał olbrzymi research, jeżeli chodzi o
opisywanie życia w powojennym Wrocławiu i za to należy mu się
szacunek, jednakże moim zdaniem przesadził on w drugą stronę.
Opisy te są, jak już wspomniałam, przeładowane wprost
informacjami i przez to przestają być atrakcyjne dla czytelnika.
Linia fabularna, pomimo ciekawego pomysłu, nie miała w sobie życia
i niestety mnie nie wciągnęła. Nie miałam momentu, w którym z
zapartym tchem przewracałabym kolejne strony. Spokojnie mogłam
przerwać w dowolnym fragmencie i robić coś innego bez tęsknoty za
opowieścią. Zakończenie pozwala nam domyślać się, że powstanie
kontynuacja powieści. Jeżeli tak się stanie, prawdopodobnie kiedyś
po nią sięgnę z czystej ciekawości, jak dalej potoczyły się
losy bohaterów, jednakże nie będę się po niej spodziewać tak
wiele, jak w przypadku „Warkotu”.
******************************************
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi czytampierwszy.pl